I, Tonya (2017): Upadek

Tonya Harding była wybitną łyżwiarką. Jako druga kobieta w historii i pierwsza amerykanka skakała potrójnego axla co było raczej domeną mężczyzn. Niestety jej kariera sportowa zakończyła się wielkim skandalem, a co za tym idzie, jej życie stało się gotowym materiałem na film. Potencjał historii niepokornej łyżwiarki docenił Craig Gillespie i tak powstał nietypowy,  biograficzny obraz "Jestem najlepsza. Ja, Tonya".

Tonya Harding (Margot Robbie) nie była materiałem na łyżwiarkę figurową. Pochodząca z "białej biedoty", ani powabna ani delikatna, z fizjonomią lekkoatletki nie była ulubienicą związku łyżwiarskiego. Charakteryzowała się uporem i ciężką pracą oraz umiejętnościami technicznymi jednak w zestawieniu z innymi łyżwiarkami niewiele to dawało. Niestety nie tylko kariera Tonyi była trudna, jej życie prywatne również nie należało do udanych - despotyczna matka LaVona (Allison Janney) i zawiła relacja z mężem Jeff'em Gillooly’em (Sebastian Stan) nie pomagały jej w karierze, tak samo jak brak obycia. Kiedy już udało się Tonyi przebić i zajść dość wysoko "seria niefortunnych zdarzeń" spowodowała, że z hukiem spadła na samo dno.


Uwielbiamy filmy biograficzne, wszelkiego rodzaju jury uwielbiają je również. Trudno się dziwić, oglądanie czasem nieprawdopodobnych historii opartych na życiu "znanych i (nie)lubianych" wzrusza czy szokuje - mówiąc krótko - samo życie. Trzeba jednak przyznać, że takie kino to zazwyczaj utarty schemat i rzadko trafia się biografia ten schemat łamiąca. Jestem najlepsza. Ja, Tonya (swoją drogą nie mogło być po prostu "Ja, Tonya"?) to właśnie taki powiew świeżości w tej kategorii filmowej. Przypominająca i teledysk i dokument "komedia" (czemu cudzysłów wyjaśni się później) to doskonale, dynamicznie zmontowane przez Tatianę S. Riegel retrospekcje. Zdjęcia nawiązują stylem, kolorystyką do lat 90, a cały film to przeplatające się ze sobą sceny aktorskie, i dokumentalne, które chociaż mogłyby być chaotyczne, takie nie są. Oglądając je nie łapiemy zatem zadyszki od ilości bohaterów czy zdarzeń. W tym szaleństwie jest metoda i dzięki niej chłonie się ten film bez zbędnych pytań.


Trzeba przyznać, że produkcja Gillespie'go aktorstwem stoi. Doskonała Margot Robbie, która łamie stereotyp wyłącznie ładnej buzi i tworzy postać nietuzinkową, pokazując wszystkie odcienie Tonyi Harding. Zagranie tej roli to chyba jeden z lepszych jej wyborów do tej pory, kojarzący mi się odrobinę z Charlize Theron i "Monster" - tu też piękna kobieta pokazała, że umie nie tylko "wyglądać", ale i grać (pomimo charakteryzacji oczywiście). Jestem najlepsza. Ja, Tonya to oczywiście nie tylko Margot Robbie, ale również świetnie odegrane postacie drugoplanowe. Na szczególną uwagę bez dwóch zdań zasługuje Allison Janney w roli matki Tonyi. Nie jest to może postać złożona, raczej dość "płaska", ale sposób przedstawienia jej na ekranie powoduje u widza jednoznaczne, niezbyt sympatyczne odczucia, a to duży plus u aktora jeśli potrafi wzbudzić nawet negatywne emocje. Kolejnym przykładem świetnego aktorstwa jest Sebastian Stan jako mąż Tonyi, Jeff. Niestabilny emocjonalnie, niezdrowo "kochający" swoją żonę nieudacznik i męski bokser - początkowo wydaje się niemal idealnym partnerem dla Tonyi, ale z czasem jego postać zupełnie się zmienia i staje się jej największym wrogiem. Jednak najbardziej w całym filmie ujęła i zaskoczyła mnie rola Paul'a Walter'a Hauser'a. "Ochroniarz" Tonyi Shawn Eckhardt to postać tak specyficzna i zagrana tak fantastycznie, że do końca filmu nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać czy może przywalić w łeb bohaterowi wykreowanemu przez Hauser'a.


Jestem najlepsza. Ja, Tonya jest zabawna, momentami śmiejemy się "pod wąsem", ale z drugiej strony to historia kobiety, która całe zycie była wykorzystywana przez innych do osiągania ich własnych celów. To także film, który jest zupełnym przeciwieństwem do opowieści hołubiących "american dream". Mimo tego, że bohaterka Margot Robbie nie jest przykładem do naśladowania i choć popełniła w życiu wiele błędów, nie sposób jej nie współczuć. Smutna refleksja przychodzi na końcu, kiedy to po chwilach "nabijania" się z patologii w jakiej żyła i sposobu bycia bohaterki, uświadamiamy sobie, że gdyby Tonyi dano szansę i odpowiednio nią pokierowano być może byłaby jedną z ważniejszych  postaci łyżwiarstwa figurowego.

Film Craig'a Gillespie'go jest zdecydowanie wart uwagi, bo to niezależna produkcja, która przebiła się do mainstreamu dzięki dobremu scenariuszowi, aktorom, zdjęciom i innowacyjności. Zdecydowane brawa za odwagę realizacyjną, która tchnęła trochę świeżego powietrza w film biograficzny, dzięki czemu można go zaliczyć do grona najciekawszych produkcji sportowych. I tylko Tonyi żal...




Tytuł: Jestem najlepsza. Ja, Tonya (I, Tonya)

Reżyseria: Craig Gillespie

Scenariusz: Steven Rogers

Zdjęcia: Nicolas Karakatsanis

Muzyka: Peter Nashel

Obsada: Margot Robbie, Allison Janney, Sebastian Stan, Paul Walker Hauser

Premiera: 2.03.2018 (Polska)




Źródło zdjęć: imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 O FILMACH, BO LUBIĘ... , Blogger