Alienista (2018): "Mindhunter" w XIX wieku?


Jak już kiedyś pisałam uwielbiam wszystkie produkcje związane z kryminalistyką - filmy i seriale (książki również). Jeśli tematem jest seryjny morderca to z pewnością prędzej czy później sięgnę po daną pozycję. Zatem gdy dowiedziałam sie o powstaniu "Alienisty" byłam ukontentowana, ale czy mój poczatkowy zachwyt nie osłabł w trakcie oglądania kolejnych odcinków?

Jest rok 1896, w Nowym Jorku dochodzi do okrutnego zabójstwa  prostytuującego się chłopca. Sprawą zaczyna interesować sie John Moore (Luke Evans), ilustrator jednej z nowojorskich gazet, który zwraca się do swojego znajomego dr. LaszloKreizler'a (Daniel Brühl) znanego alienisty (obecnie psychiatry, psychologa) z prośbą o zajęcie się tajemniczym morderstwem. Czy niekonwencjonalne, jak na XIX wiek, metody dr. Kreizler'a pozwolą rozwiązać zagadke zbrodni?


Alienista to ekranizacja bestselerowej powieści Caleb'a Carr'a pod tym samym tytułem. Nie będę się tu jednak silić na porównania, bo książki nie czytałam. Skupię się na samej produkcji, a jest na czym, chociażby dlatego, że serial charakteryzuje się  bardzo starannym odwzorowaniu realiów tamtej epoki (twórcy "Belle Epoque" mogli by się co nieco nauczyć). Alienista zwraca na siebie uwagę dzięki dopracowanym tłom akcji i doskonałym kostiumom. Każda sceneria jest idealnie przygotowana niezależnie od tego czy są to obrzydliwe slumsy czy bogate wnetrza domów - wszystkoe się tu zgadza i jest bardzo mocny punkt serialu.


No dobrze, ale przejdźmy do rzeczy, bo przecież nie o scenografii będę pisać. Mimo całego mojego uwielbienia dla historii kryminalnych i temu podobnych, staram sie nie być bezkrytyczna, bo o ile strona wizualna Alienisty jest bezzaprzeczalnie świetna, o tyle z częścią fabularną jest troszkę gorzej. Chociaż za scenariusz odpowiada m.in. twórca "Detektywa" i teoretycznie powinno być niemal idealnie, to w tym wypadku miałam wrażenie, że czegoś tu brakuje.

Jak to w każdej kolejnej historii o morderstwach, odważnych policjanatch i nowatorskich metodach także u Alienisty nie obyło się bez banału. Cóż, wszystko już widzieliśmy (chociażby w moim ulubionym "Mindunter") - rozmowy ze zloczyńcami, próby zrozumienia ich postępowania itd. Tak, produkcja jest mocno przewidywalna, ale żeby nie było tak negatywnie to pomimo pewnej dozy powtarzalności dobrze się ją ogląda. Duża zasługa w tym obsady aktorskiej. Daniel Brühl idelnie pasuje do nieco "dziwacznego" i neurotycznego psychologa "z przeszłością". Luke Evans w roli John'a Moore'a oraz Dakota Fanning, grająca pierwszą kobietę pracującą w nowojorskiej policji, również wypadli dobrze.


Wracając jednak do samej fabuły i jej minusów to momentami zbyt nużące monologi odbierały trochę czaru całej historii. Brakowało mi również lepszego przedstawienia przeszłości głównych postaci. Oczywiście, tajemniczość jest fajna, jednak aby w pełni poznać motywy kierujące bohaterami, jak i sposób ich myślenia trzeba poznać ich historię. Poprzez rozmowy i kilka retrospekcji mamy możliwość zgłębienia tej przeszłości, jednak dr Kreizler do końca pozostał dla mnie zagadką i nie wszystko było dla mnie jasne (może sezon 2? 😉).

Reasumując - sama historia jest sprawnie opowiedziana, wizualnie i aktorsko również jest nieźle. Niestety ten obrazek psują, jak dla mnie zbytnio przegadane sceny "o niczym" i brak "zaplecza" bohaterów, ale cóż, ideałów nie ma, prawda? Alienista to zatem całkiem udana produkcja i na pewno nie żałuje godzin spędzonych przed ekranem.



Tytuł: Alienista (The Alienist)

Reżyseria: Jakob Verbruggen, Paco Cabezas, James Hawes, Jamie Payne, David Petrarca

Scenariusz: Hossein Amini, Caleb Carr, E. Max Frye, Cary Joji Fukunaga, Gina Gionfriddo, Chase Palmer, John Sayles

Zdjęcia: P.J. Dillon, Chris Seager, Gavin Struthers, Larry Smith

Muzyka: Rupert Gregson-Williams

Obsada: Daniel Brühl, Luke Evans, Dakota Fanning

Premiera: 22.01.2018 (TNT), 18.04.2018 (Netflix)



Zdjęcia: imdb.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 O FILMACH, BO LUBIĘ... , Blogger